czwartek, 30 września 2010

Argentyna+Brazylia+Paragwaj. Dzien IV- ostatni


Kolejnym turystycznym punktem bylo miejsce gdzie stykaja sie granice 3 panstw, Brazylii,Paragwaju i Argentyny. Takze skoro swit, przekladajac nasz powrot do pracy, niestrudzone bez wiedzy gdzie dokladnie mamy isc, wyruszylysmy... Po ok. 30 min jezdzie mily Pan kierowca powiadomil nas, ze to ostatniprzystanek i mamy wysiasc. Z informacji, ktore uzyskalysmy wczesniej w recepcji hotelu wiedzialysmy, ze z tego miejsca jest jeszcze kilometr do celu, a z racji czyhajacego niebezpieczenstwa wskazane jest wziac taksowke. Jednak 3 Male Polki nie takie rzeczy juz przezyly, z malymi sercami wypelnionymi po brzegi odwaga ruszylysmy pieszo. Co sie stalo podczas tej mozolnej wedrowki? Kogo spotkalysmy na swej drodze? Nic i nikogo. Trudny do przebycia kilometr okazal sie 300 metrowa sciezka w dol, a bandyci czatujacy na nasze potrfele Panem lowiacym ryby.

A oto i te 3 slawne punkty skumulowane w 1 miejscu:



Magiczny widok... rzeka Iguasu wpada do Parany.

Poznajecie?


Jesli ktos zglodnieje tak szybko w Brazylii nie umrze z glodu.


Zatrzymajmy sie odetchnijmy...



Zachwycone otoczeniem pod wplywem tej niesamowitej atmosfery zdjelysmy buty i zanurzylysmy nogi w przyjemnie chlodnej Paranie. Uspokajajacy szum wody... kolorowe ptaki nad glowami... po prawej powiewajaca flaga Paragwaju... przed nami Argentyna... za nami drzewo bananowe... i my 3 Male Polki oddychajace pelna piersia pragnace choc ten jeden raz zatrzymac czas...

Niestety nieuchronnie nadszedl moment kiedy trzeba spakowac manatki i ruszyc w nasza ostatnia podroz, na lotnisko. Wracam do Polski z usmiechem na twarzy, ze lzami w oczach i sercem wypelnionym miloscia do Ameryki Poludniowej oraz jej mieszkancow. Dziękuję wszystkim za wspaniale towarzystwo, niesamowita goscinnosc i niezapomniane wspomnienia z brazylijskiej przygody!
Muito obrigada por tudo!!

Informacja dodatkowa:

Jeden z cudów świata- tama Itaipu. Dzień III

Tak sie niefortunnie zdarzylo, ze po miedzynarodowej integracji wstalysmy nieco pozniej niz to sobie zaplanowalysmy. Zeby nie tracic dnia postanowilysmy korzystajac z niezawodnego miejskiego autobusu zwiedzic tame Itaipu, ktora znajdowala sie stosunkowo niedaleko. Mialysmy do wyboru kilka programow zwiedzania. Zastanawialysmy sie nad dwoma: 1) zwiedzanie panoramiczne 2godz. 20BRL,2) zwiedzanie panoramiczne+oprowadzenie wewnatrz tamy 5godz. 50BRL. Z milym zaskoczeniem dowiedzialysmy sie, ze przysluguja nam tu 50% znizki dla studentow za okazaniem karty studenckiej. Sklaniajac sie ku drygiej opcji odkrylam, ze nie mam przy sobie legitymacji, a dziewczyny byly w krotkich spodenkach, w ktorych nie mogly wejsc do srodka tamy. Tak wiec wzielysmy udzial w panoramicznym zwiedzaniu. Pomijajac obecnosc tabunow meszek,muszek i innych niezidentyfikowanych latajacych obiektow wycieczka okazala sie niesamowicie ciekawa i doksztalcajaca. Przewodnik mowil po portugalsku, hiszpansku i angielsku. Dowiedzialysmy sie m.in.:
- tama pokrywa 20% calkowitej energii Brazylii i 99% energii Paragwaju
- Paragwaj korzysta tylko z 7% potencjalu tamy, reszte wykorzystuje Brazylia, czemu nie ma sie dziwic porownujac rozmiary tych panstw
- przez utworzenie tamy w ciagu 2 tygodni powstalo jezioro o powierzchni 3-ktornie wiekszej niz Warszawa




Sztucznie zrobiono prowizoryczna rzeke okrazajaca tame, zeby zwierzeta mogly bezpiecznie ja ominac.


Informacja dodatkowa: Chcialam rozwinac temat znizek studenckich. W poscie napisalam, ze bylysmy zaskoczone nizsza cena, a bylo to spowodowane tym, ze po prostu nigdy wczesniej nie spotkalysmy sie z tego typu znizkami w Brazylii. Nie ma znizek na autokary, autobusy, bilety wstepu do muzeow. Podobno jesli wykona sie syzyfowa prace w urzedach mozna uzyskac taka znizke, ktora bedzie obowiazywala w stanie, w ktorym sie studiuje. Jednak zaden z moich znajomych czegos takiego nie posiadal.

czwartek, 16 września 2010

Wypad do Paragwaju. Dzien II

Ktoregos pieknego dnia dowiedzialam sie, ze w Paragwaju nie nakladaja podatku na produkty. Bedac tak blisko granicy nie moglysmy nie skorzystac z okazji odwiedzenia tego pieknego miejsca. Wsiadlysmy do sprawdzonego juz wczesniej autobusu miejskiego, ktory przewiozl nas przez granice bez zadnej kontroli. Juz w samym pojezdzie czulo sie atmosfere handlu- scisk, upal i wygladanie przez okno przy, ktorym straganie warto wysiasc. Zdecydowalysmy dolaczyc sie do najbardziej licznej grupy pasazerow i w ten oto sposob wyladowalysmy na najtloczniejszej ulicy w Paragwaju. Oniemiale na widok takiej ilosci straganow i ludzi, pozwolilysmy poniesc sie nurtowi przepychajacych sie klientow. Oczywista sprawa jest, ze gdy chcialysmy cos kupic, cena byla niesamowicie zawyzana, ale po pewnych negocjacjach mozna bylo zlapac naprawde niezle okazje. Paragwaj slynie z jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie z ogromnego wyboru produktow podrabianych, tzw. podrobek. Ciesza sie one jednak dobra opinia. Tak wiec ReyBan'y, ktore mozna bylo kupic za 6BRL ( cena rynkowa 1200zl) znalazly sie w koszyku jednej z nas, podobnie jak zegarki np. Dolce&Gabana ( 10BRL), a takze cale mnostwo bizuterii w cenie "muito barato" [ bardzo tanio]. Oprocz otwartego rynku na ulicach, mozna bylo zwiedzic cale mnostwo galerii. Ogladajac, kupujac, przepychajac sie zawitalysmy do galerii o wdziecznej nazwie "Mona Lisa". Ku swojemu zaskoczeniu stwierdzilysmy, ze nie ma tu tabunow klientow, harmideru charakterystycznego dla targowania sie. Po chwili odkrylysmy czemu. Otoz byla to ekskluzywna galeria z oryginalnymi produktami w cenie, ktorej nasze oczy jeszcze w zyciu nie widzialy. Zwiedzanie jednak nic nie kosztuje, wiec wybralysmy sie na przejazdzke ruchomymi schodami. Przemierzajac kolejne pietra postanowilysmy poszukac toalety. Kierujac sie strzalkami trafilysmy na 6 pietro do najbardziej ekskluzywnej toalety w jakiej bylam. Pomijajac juz fakt wysokiego standardu i higieny zszokowal mnie widok oryginalnych butelek perfum dostepnych dla wizytujacych. Wypachnione, obladowane reklamowkami, niesamowicie szczesliwe ruszylysmy w droge powrotna.

W zatloczonym autobusie, szczesliwe, ze mamy miejsca siedzace.

Prosze Panstwa witamy w Paragwaju.

W ekskluzywnej galerii "Mona Lisa".

Magiczny sklep z winami.

Wieczorem zostalysmy zaproszone na impreze do innego hostelu. We 3 posiadamy wiecej odwagi, wiec postanowilysmy tam zawitac. Basen, bar, bilard, miedzynarodowe towarzystwo i swietna atmosfera- oto co zastalysmy!

Polska+Anglia+Brazylia.

Caipirinhia w doborowym towarzystwie.

środa, 15 września 2010

Kolejny cel: Foz do Iguasu! Dzien I

Po wiecznosci spedzonej w autobusach i poczekalniach dworcowych dotarlysmy do miasteczka Foz do Iguasu. 3 male Polki postanowily po raz kolejny zawojowac brazylijska ziemie. Tym razem jednak w nieco innym skladzie: ja z Justyna i Ilona. Po pewnych negocjacjach z Panami z biura turystycznego za 20BRL wykupilysmy transport do Parku Ptakow oraz slynnych na calym swiecie wodospadow Iguasu. ( Jak sie pozniej okazalo przeplacilysmy, mozna bylo wziac autobus miejski, ktory bezposrednio nas by tam zawiozl i odebral w cenie 7BRL). Tak wiec pierwsza atrakcja, ktora postanowilysmy zwiedzic byl wlasnie Park Ptakow.Mozna tam bylo obserwowac ptaki w ich naturalnym srodowisku zycia. Fakt, znajdowaly sie tam siatki, ktore uniemozliwialy zwierzetom eksplorowanie wiekszych terenow, ale turystom to zupelnie nie przeszkadzalo, gdyz moglismy wejsc do prawie kazdej klatki. Chyba nie ma co trzepic jezyka, po prostu spojrzcie na zdjecia
Juz od wejscia czulo sie klimat dzungli.

Flamingi, nic nadzwyczajnego? Tylko spojrzcie na scenerie.

W jednej ze wspomnianych wyzej klatek- z tukanami.


Ten okaz rozsmieszyl mnie do lez.

Ptaki nie baly sie turystow,siedzialy na barierkach czekajac az ktos poczestuje ich jakims smakolykiem ( oficjalnie surowo zabronione).

Znalazl sie takze w parku Iguana. ( Niedaleko byla klatka z motylami, niestety ich zwinnych ruchow nie udalo sie uchwycic.)

Papug bylo cale mnostwo, szalenstwo barw i dzwiekow.


Foz do Iguasu znane jest glownie z wodospadow, a dokladniej najwiekszej ich ilosci skumulowanej w jednym miejscu. Z reka na sercu moge Was zapewnic, ze odwiedzenie tego miejsca bylo jednym z najbardziej spektakularnych widowisk jakie kiedykolwiek ogladalam. Zapierajacy dech w piersiach szum spadajacej wody, zahwycajaca paleta barw, orzezwiajaca mrzawka pokrywajaca cale cialo i te niepowtarzalne uczucie... ze znalezlismy sie tak blisko nieposkromionego zywiolu... prawdziwego cudu natury.




Skwar... zar... gorac

Po brazylijskiej zimie nie pozostal nawet slad. Kazdy kolejny dzien niesie ze soba coraz wyzsza temperature i coraz suchsze powietrze ( nie padalo od ponad miesiaca). Hektolitry wody plus krem z filtrem UV- recepta na tutejsza pogode. Pewnego rownie upalnego dnia przyjechala moja nowa wspollokatorka- mozecie chyba sobie wyobrazic jak wielkie bylo moje zdziwienie, gdy dowiedzialam sie, ze bedzie to Polka! Ilona mieszkanka Lodzi przyjechala odbyc swoja biotechnologiczna praktyke w laboratorium znajdujacym sie naprzeciw mojego. Mnostwo fantastycznych zbiegow okolicznosci. Tak wiec teraz we dwie odkrywamy kolejne tajniki zycia w Assis i nietylko.... Dzieki uprzejmosci Profesora Pedro mialysmy okazje odwiedzic prawdziwa brazylijska farme. Niby podobna do polskiej... krowy, konie, swinie, psy.... ale wystarczy baczniej sie przyjrzec, a mozna dostrzec drzewa bananowe, mangowe, figowe, rosnace eukaliptusy, majongi i wiele innych egzotycznych atrakcji. Przy jedzeniu mango prosto z drzewa doznania smakowe bezcenne. Nawet picie mrozonej wody z metalowych kubkow w atmosferze tej duchoty, prazacego slonca, tabunu insektow dostarcza niesamowitych przezyc. W takich chwilach nie pozostaja juz watpliwosci gdzie jestesmy. Korzystajac z obecnosci konia oraz siodla dwie male Polki popisywaly sie jezdzieckimi umiejetnosciami. Moge powiedziec, ze z jazda konna jest jak z jazda na rowerze, tego po prostu sie nie zapomina. Przemierzejac konno brazylijska "sawanne", chwytajac wiatr we wlosy, pokonujac niezliczone pagorki czlowiek czuje ze zyje!

Na poczatek wyprawy Profesor zabral nas do miasteczka o wdziewcznej nazwie Larensja, gdzie zjedlismy lunch i odwiedzilismy park.

Tutejsze krowy nieco roznia sie od naszych laciatych.

Amazonka nr 1.

Amazonka nr 2.

Pode mna brazylijska ziemia, a nade mna... mango!

W wolny dzien zajrzalysmy do pobliskiej lodziarni. Tym razem wybierajac smak brigadeiro, bialej czekolady, africano i creme ruszylysmy odwiedzic pobliski park.

Jedna z wielu alejek.

Drzewo z wlochatymi liscmi.

Spokoj, cisza, idealna atmosfera do relaksujacego spaceru.

Piekne, prawda?

Informacja dodatkowa: Brazylijczycy zadko kiedy kupuja wode do picia. Zazwyczaj korzystaja z tej z kranu badz z baniakow/ filtrow umieszczonych gesto na terenie Uniwersytetu. W taka pogode czystym szalenstwem byloby dopuszczenie do odwodnienia organizmu, dlatego tez Brazylijczycy pija kilka litrow wody dziennie.

PS
Wybaczcie, ze sie pochwale, ale bylam niesamowicie zszokowana jak to uslyszalam. Mianowicie, Profesor moj zaproponowal mi odbycie studiow doktoranckich u niego w laboratorium! Wreszcie ktos dostrzegl moj potencjal ;D