środa, 15 września 2010

Skwar... zar... gorac

Po brazylijskiej zimie nie pozostal nawet slad. Kazdy kolejny dzien niesie ze soba coraz wyzsza temperature i coraz suchsze powietrze ( nie padalo od ponad miesiaca). Hektolitry wody plus krem z filtrem UV- recepta na tutejsza pogode. Pewnego rownie upalnego dnia przyjechala moja nowa wspollokatorka- mozecie chyba sobie wyobrazic jak wielkie bylo moje zdziwienie, gdy dowiedzialam sie, ze bedzie to Polka! Ilona mieszkanka Lodzi przyjechala odbyc swoja biotechnologiczna praktyke w laboratorium znajdujacym sie naprzeciw mojego. Mnostwo fantastycznych zbiegow okolicznosci. Tak wiec teraz we dwie odkrywamy kolejne tajniki zycia w Assis i nietylko.... Dzieki uprzejmosci Profesora Pedro mialysmy okazje odwiedzic prawdziwa brazylijska farme. Niby podobna do polskiej... krowy, konie, swinie, psy.... ale wystarczy baczniej sie przyjrzec, a mozna dostrzec drzewa bananowe, mangowe, figowe, rosnace eukaliptusy, majongi i wiele innych egzotycznych atrakcji. Przy jedzeniu mango prosto z drzewa doznania smakowe bezcenne. Nawet picie mrozonej wody z metalowych kubkow w atmosferze tej duchoty, prazacego slonca, tabunu insektow dostarcza niesamowitych przezyc. W takich chwilach nie pozostaja juz watpliwosci gdzie jestesmy. Korzystajac z obecnosci konia oraz siodla dwie male Polki popisywaly sie jezdzieckimi umiejetnosciami. Moge powiedziec, ze z jazda konna jest jak z jazda na rowerze, tego po prostu sie nie zapomina. Przemierzejac konno brazylijska "sawanne", chwytajac wiatr we wlosy, pokonujac niezliczone pagorki czlowiek czuje ze zyje!

Na poczatek wyprawy Profesor zabral nas do miasteczka o wdziewcznej nazwie Larensja, gdzie zjedlismy lunch i odwiedzilismy park.

Tutejsze krowy nieco roznia sie od naszych laciatych.

Amazonka nr 1.

Amazonka nr 2.

Pode mna brazylijska ziemia, a nade mna... mango!

W wolny dzien zajrzalysmy do pobliskiej lodziarni. Tym razem wybierajac smak brigadeiro, bialej czekolady, africano i creme ruszylysmy odwiedzic pobliski park.

Jedna z wielu alejek.

Drzewo z wlochatymi liscmi.

Spokoj, cisza, idealna atmosfera do relaksujacego spaceru.

Piekne, prawda?

Informacja dodatkowa: Brazylijczycy zadko kiedy kupuja wode do picia. Zazwyczaj korzystaja z tej z kranu badz z baniakow/ filtrow umieszczonych gesto na terenie Uniwersytetu. W taka pogode czystym szalenstwem byloby dopuszczenie do odwodnienia organizmu, dlatego tez Brazylijczycy pija kilka litrow wody dziennie.

PS
Wybaczcie, ze sie pochwale, ale bylam niesamowicie zszokowana jak to uslyszalam. Mianowicie, Profesor moj zaproponowal mi odbycie studiow doktoranckich u niego w laboratorium! Wreszcie ktos dostrzegl moj potencjal ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz