środa, 18 sierpnia 2010

Nowinki z praktyki

Moje doswiadczenie zawodowe nabiera rumiencow. Teraz umiem sie obchodzic takze ze szczurami. Tym jednak razem pracowalam z zywymi zwierzetami i nie bylo potrzeby ich poswiecac. Przechodza one faze przystosowawcza, gdyz niedawno zostaly przywiezione na nasz Uniwersytet. Naszym dzisiejszym zadaniem bylo zwazenie wszystkich zwierzatek w celu wyliczenia potrzebnej dawki leku ( przeciwko wewnetrznym pasozytom). Jak sie pozniej okazalo, lek naprawde im zasmakowal, przyznam, ze pachnial zupelnie jak syrop truskawkowy dla dzieci, wiec chyba nie ma sie czemu dziwic. Wychowane w klatkach, znajace tylko srodowisko laboratoryjne, zwierzeta nie stawiaja oporow gdy chce sie je wyjac z klatki. Nie zdarzylo sie jeszcze, zeby szczur ugryzl ktoregos z laborantow. Praca czasochlonna, bo ilosc szczurow nie mala, a one pelne energii tez bynajmniej nie ulatwialy pracy. Dzien jednakze zaliczam do niezwykle udanych.
Informacja dodatkowa: Zastanawialiscie sie kiedys jaka jest roznica pomiedzy myszami, a szczurami? Dlaczego po tylu latach pracy z myszami Uniwersytet postanowil rozpoczac eksperyment ze szczurami? Odpowiedz jest absurdalnie banalna: szczury sa wieksze. Im wieksze zwierze tym latwiej sie z nim obchodzic, latwiej przeprowadzac badania, latwiej pozyskiwac organy, zeby pozniej latwiej bylo mozna zdiagnozowac efekty eksperymentu.

Klatki z nowymi ulubiencami.

Zeby nie bylo, ja tez dzielnie wazylam po kolei kazdego szczura.

Spokojnie to tylko aplikacja leku prosto do pyszczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz